Robinson Buster – test małego drania

Firma Robinson ma w ofercie sporo woblerów na każdą rybę i każdą okazję. Jednak model o nazwie Buster jest dość znaną i cenioną przynętą, szczególnie na klenie i jezie. Nie pogardzą nim też okonie, oraz pstrągi. Buster jest oferowany w wersji pływającej i sześciu wersjach kolorystycznych.

Pierwsze wrażenie

Bustera dostajemy zapakowanego w eleganckie i przykuwające oko pudełko. Holograficzne elementy, mocne kolory i ciekawa grafika na pierwszy rzut oka nie powodują wrażenia bylejakości – wręcz przeciwnie.

Wobler mógłby być przymocowany do pudełka tak, aby w nim luźno nie latał, ale rozwiązanie to ma pewną zaletę – można obejrzeć go w sklepie z każdej strony, bez konieczności wyciągania z pudełka. Czasem otwarcie takiego pudełeczka kończy się jego uszkodzeniem. Kiedy już go kupimy, to żaden problem, lecz w sklepie jak wiadomo, różnie to bywa…

Na pudełku znajdują się niezbędne informacje o charakterystyce modelu.
-Typ: Pływający
-Waga: 4,3g
-Długość: 4cm
-Głębokość schodzenia: 1,2m
-Kolor

Ukłonem w stronę nowicjuszy jest opisana na pudełku instrukcja ustawienia woblera. Dla doświadczonych spinningistów to rzecz oczywista, ale dla zaczynających dopiero swoja spinningową przygodę, jest to cenna informacja. Niewielu producentów, umieszcza takie instrukcje na opakowaniach swoich przynęt, zatem zaliczyć to trzeba na plus dla firmy.

Jakość wykonania

Robinson Buster w kwestii jakości wykonania, niczym nie wyróżnia się na tle innych firm z tej samej półki, ale też w żadnym wypadku niczym nie odstaje. Jakość materiałów i wykonanie, już na pierwszy rzut oka są na dobrym poziomie.

Na korpusie nie znajdziemy żadnych nierówności w postaci nadlewek tworzywa, głębokich rys po obróbce czy innych defektów tego typu. Sam plastikowy korpus, jest bardzo twardy i odporny na uszkodzenia mechaniczne. Malowanie wygląda lepiej niż dobrze, a odporność powłoki na ścieranie  również nie budzi negatywnych wrażeń.
W samym wnętrzu korpusu umieszczono grzechotkę w celu wygenerowania większej fali hydroakustycznej jak i dociążenia małego woblera, dzięki czemu podczas rzutu, leci on w ładnej, prostej linii.

Przetłoczenia imitujące pokrywy skrzelowe, oczy typu 3D oraz holograficzne akcenty sprawiają że Bustery prezentują się dość atrakcyjnie. Kotwice Titanium – opisane jako super ostre i niezawodne, są faktycznie dobrze zaostrzone, a przy okazji zabezpieczone czarną powłoką galwaniczną.

Kółka łącznikowe również sprawiają dobre wrażenie – są bardzo twarde i trudno je nawet, wypiąć z oczka, czy też z kotwicy. Same oczka do mocowania kotwic trzymają się bardzo mocno, są głęboko osadzone w korpusie i w sterze. Drut jest twardy, nie odkształca się nawet pod sporym naciskiem. Nie robią też na nim wrażenia wszelkie szarpnięcia i siłowe uwalnianie z zaczepu. Trochę zastanawiająca wydaje się koncepcja, umieszczenia tylnego oczka na górze korpusu – a właściwie – jaki ma to wpływ, na pracę Bustera. Lecz o tym będzie mowa za chwilę.

Ster Bustera to kawał solidnej łopaty. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to przynęta o delikatnej i płytkiej pracy. Tworzywo jest twarde i ma ok. 1mm grubości, więc żadne odkształcenia nie maja prawa zaistnieć. Całość tkwi w korpusie jak przyspawana. Krawędzie steru sprawiają wrażenie kanciastych, lecz są gładko wykończone. Tu również nie znajdziemy nadlewek materiału czy nie obrobionych krawędzi.

Czas na kąpiel!

Woblery są z reguły, najmniej lotnymi przynętami spinningowymi. Aerodynamika ogródkowego chwastu w połączeniu z niską masą, jak w tym przypadku sprawia, że miotanie Busterem na rozsądne odległości, wymaga nieco doświadczenia i odpowiedniego blanku. Lotność Bustera testowałem na kiju Savage Gear Bushwhacker 228/ 3-18g. Przy wadze Bustera 4,3g posłanie go w okolice 20m było górną granicą dla mojego kija – co i tak uważam za satysfakcjonujący, i aż nadto wystarczający wynik.


Tutaj też mocowanie tylnego oczka na górnej części korpusu dało o sobie znać. Zdarzało się bowiem, że tylna kotwica zaczepiała się o żyłkę podczas lotu Bustera. Nie było to notoryczne zjawisko, a najczęściej zdarzało się przy rzutach pod wiatr, lecz warto mieć to na uwadze.
Po wpadnięciu do wody i pierwszych obrotach korbą Buster schodzi w dół jak torpeda, opisana głębokość pracy na 1,2m nie oznacza wcale, że wobler ten nie zejdzie głębiej – przy odpowiednim prowadzeniu, spokojnie osiąga głębokość 2m.


Pracę Bustera określił bym jako średnio agresywną, jest dobrze wyczuwalna na blanku, ale nie powoduje wibracji, które mogły by nas pozbawić plomb z uzębienia. Częstotliwość pracy jest oczywiście zależna, od tempa prowadzenia.
W przypadku Bustera charakterystyka pracy jest zmienna. Przy wolnym prowadzeniu, ledwie się on porusza, kreśląc płynne łuki raz w lewo , raz w prawo. Jednakże, wystarczy nieco szybciej zakręcić kołowrotkiem lub podciągnąć gwałtownie szczytówkę, by Buster wpadł w istny szał. Jaskrawe barwy i holograficzne akcenty sprawiają, że niezależnie od rodzaju pracy jest dobrze widoczny, nawet w niezbyt przejrzystej wodzie.
Mocowanie tylnego oczka jak się więc okazało, ma pozytywny wpływ na pracę prrzynęty. To właśnie ona przekłada się, na łagodniejszą pracę przy wolnym, i średnim prowadzeniu.

Podsumowanie.

Robinson Buster to ciekawa propozycja dla spinningistów polujących na klenie, jaźie, okonie czy pstrągi w małych, jak i dużych, nizinnych rzekach. Dobrze sprawdzi się również w wodzie stojącej. Szybkie schodzenie na głębokość nawet 2m pozwoli obłowić głębsze doły i rynny w krótkim czasie i na krótkim dystansie prowadzenia. Dobre materiały i jakość wykonania na poziomie bardziej niż dobrym, w połączeniu z niewygórowaną ceną jest tym, czego nie powinno się mijać obojętnie, na spinningowych zakupach. Mimo niewielkiego wyboru wzorów Bustera oraz wspomnianego, feralnego mocowania tylnej kotwicy (czego i tak zmienić nie można, bez ingerencji w pracę przynęty) powinien on mieć swoje miejsce, w pudełku każdego spinningisty.

Marcin Szala