IMG_7119

Test porównawczy – D.A.M. Quick Combat vs. Dragon Giant Cat

W dzisiejszym artykule postanowiliśmy przyjrzeć się nietypowo aż dwóm kołowrotkom. Oba to maszynki przeznaczone typowo, do połowu suma, które cechuje przede wszystkim solidna konstrukcja i spore rozmiary. Nasz test będzie miał charakter porównawczy – podpowiemy Wam, który kołowrotek sprawdzi się lepiej w danych warunkach i okolicznościach, co zdecydowanie powinno ułatwić Wam wybór. Zapraszamy do lektury.

sumowe

Specyfikacja

Dragon Giant Cat FD670i

Kołowrotek od firmy Dragon dostępny jest w jednym rozmiarze (podobnie z resztą, jak maszynka od DAM’a). Jego szpula pomieści 200 metrów żyłki, o średnicy 0,50mm, co w zupełności powinno starczyć osobom, które nie łowią z „wywózki”. Znajdziemy w nim cały zestaw najnowszych technologii, w tym stałą blokadę obrotów wstecznych Infinitive Anti-Reverse oraz S-oscillation system, zapewniający w naszej opinii bardzo ładny nawój żyłki.

IMG_7119

Giant Cat pracuje na 6 łożyskach. 2 z nich, zostały wykonane z ceramiki, co znacząco powinno wpływać na ich powolny stopień zużywania. 3 kolejne stworzono na bazie stali nierdzewnej. Ostatnie – to sprawnie działające łożysko oporowe.
Konstrukcja waży „zaledwie” 600 gramów, co jest w dużej mierze spowodowane użytymi, dobrej jakości materiałami.

IMG_7123

D.A.M. Quick Combat 10000

Dostępny w dwóch rozmiarach – 7000 oraz 10000 kołowrotek sumowy typu Big Pit,  oby przypadkach większy od swojego rywala. W przeciwieństwie do Giant Cat, producent tego młynka postanowił nie chwalić się zbytnio zastosowanymi i opatentowanymi technologiami, no może poza komputerowym wyważeniem rotora. Reszta – pozostaje dla nabywcy tajemnicą, i może to nawet dobrze, bo i tak, nawiązując do specyfikacji z pudełka Dragona, my jako konsumenci, niewiele byśmy z tego zrozumieli (chyba, że ktoś ma doświadczenie, w pracy w azjatyckich fabrykach).

IMG_7112
Grunt to, że kołowrotek od D.A.M.’a działa sprawnie, nawija żyłkę podobnie dobrze co Giant Cat. Działa równie płynnie, za sprawą (również) 6 łożysk. Waży on więcej od swojego rywala, bo aż 0,75 kilograma. Z pozoru może się to wydawać zaskakujące, ponieważ w Combacie znajdziemy głównie grafit. Gdy jednak położymy oba kołowrotki obok siebie, wszystko się wyjaśnia – Combat jest prawie dwa razy większy. Jego szpula mieści aż 280 metrów linki, o średnicy 0,60mm.

IMG_7116

Budowa

Dragon Giant Cat FD670i

Ten kołowrotek to przykład dla innych. Wykonano go w całości z metalu i aluminium, więc jest odporny nawet na największe przeciążenia. Poszczególne elementy pasują do siebie z milimetrową precyzją. Zaskakuje brak możliwości przełączenia trybu pracy na obroty wsteczne. Z jednej strony jest to plus – o jedną rzecz, która może się popsuć, mniej. Z drugiej strony – walka z dużą rybą (a do tego przecież ten kołowrotek jest stworzony) często wymaga dawania jej luzu szybciej, niż za pomocą pokrętła hamulca… Nam w każdym razie, nie mieści się to w głowie.

IMG_7120

Ale skoro o hamulcu już mowa, to kołowrotek od Dragona wyposażono w przedni, wodoszczelny hamulec, z dużą ilością podkładek ciernych, dzięki czemu utrzyma on pewnie każdą rybę. Łączenie korbki przy zastosowaniu nakręcanego gwintu, wymaga co najmniej przyklasku dla firmy Dragon. Na plus zaliczamy design tego młynka, który to urzeka już od pierwszego wejrzenia.

IMG_7122

D.A.M. Quick Combat 10000

W przeciwieństwie do Giant Cat, w kołowrotku od D.A.M.’a zastosowano dużo mniej części składowych. Korpus składa się z kilku większych, ściśle przylegających do siebie elementów, dzięki czemu, pomimo tego, że Combata wykonano z grafitu, korpus jest sztywny i odporny na odkształcenia, mogące powstać w czasie holu. Nie jest to „tak ładny” jak maszynka od Dragona, kołowrotek. Jest prosty, rzeklibyśmy okrojony, i znów – może to nawet lepiej. Przynajmniej od razu widać po nim, że został stworzony do pracy.

IMG_7114

W komplecie otrzymujemy jedną szpulę aluminiową (zapasową trzeba osobno dokupić, podobnie jak w Giant Cat). Wszystkie łożyska w kołowrotku od D.A.M.’a są uszczelnione i zabezpieczone przed działaniem wody. Co więcej, znajdziemy w nim również przełącznik obrotów wstecznych korbki.

IMG_7115

Nad wodą

Oba kołowrotki spisują się nad wodą dobrze, z przewagą dla Dragona – ze względu na większą uniwersalność. O ile przy łowieniu suma z gruntu, wielkość nie ma aż takiego znaczenia (liczy się wytrzymałość), o tyle przy spinningu sumowym, D.A.M. zwyczajnie nie ma szans zdać egzaminu. Dragon natomiast, dobrze wyważa cięższe kije spinningowe, oferując tym samym większe możliwości jego wykorzystania. W obu kołowrotkach wszelkie mechanizmy działają płynnie, a hamulec można regulować z mikroskopijną precyzją.

IMG_7118

Ze względu na zamieszczenie w kołowrotku Combat możliwości przełączania obrotów wstecznych, zastosowano w nim również ciekawą technologię, która płynnie reguluje obroty korbką – kręcąc nią, czujemy delikatny opór, lecz sama czynność wychodzi dość płynnie i bez wysiłku. Dzięki temu, w przypadku gdybyśmy podczas holu, zdecydowali się na włączenie rewersu, a przez przypadek nasza ręka ześlizgnie się z uchwytu, ryba nie powinna połamać naszych palców. I mówimy to całkiem serio.

IMG_7113

Do firmy Dragon plus wędruje, za nieco bardziej przemyślaną konstrukcję i uniwersalność ich kołowrotka. D.A.M. otrzymuje natomiast pochwałę za system, delikatnie regulujący obroty korbki.

Cena

Tego typu kołowrotki nie należą do tanich. Decydując się na zakup D.A.M.’a Combat, musimy przygotować się na wydatek, rzędu co najmniej 260zł. Jeśli interesuje nad Dragon Giant Cat, nasz portfel uszczupli się o ponad 350zł.
W obu przypadkach jednak, są to pieniądze warte zainwestowania w tej klasy sprzęt. Wasza decyzja w tym wypadku, powinna być uwarunkowana tym, w jaki sposób chcecie łowić sumy – jedynie z gruntu, czy również na spinning.

Naszym zdaniem, mimo wszystko, warto dopłacić 100 złotych i zakupić Dragona, by nawet od czasu do czasu, wybrać się również na spinning czy połowić nim dorsze na Bałtyku.
Combat 10000 jest mniej uniwersalny w kwestii łowienia ryb drapieżnych, zarówno słodko jak i słonowodnych, jednak lepiej sprawdzi się od swego rywala podczas połowu ryby białej – a konkretniej mówiąc, podczas karpiowych zasiadek.

W każdym razie, jeśli myślicie o zakupie któregoś z tych kołowrotków pamiętajcie, że ani w jednym, ani w drugim przypadku, nie są to maszynki stworzone tylko do połowu suma. Jeśli przeraża Was cena uwzględnijcie więc, że otrzymujecie co najmniej dwa, jeśli nie trzy, kołowrotki, zamknięte w jednym korpusie.

Oba gorąco polecamy, a decyzję o tym, który jest godniejszy uwagi, zostawiamy Wam i Waszym skonkretyzowanym potrzebom.

Ps. Niestety nasz sprzęt fotograficzny uległ awarii, i dopiero w przyszłym tygodniu wraca z serwisu. W związku z tym, w trosce o najwyższą jakość zdjęć, dorzucamy jedynie te wykonane pierwszego dnia testowania kołowrotków. W międzyczasie wypróbowaliśmy je na niewielkich sumikach i większych karpiach, jednakże zdjęcia robione telefonem komórkowym zepsułyby cały efekt końcowy. Przepraszamy za niedogodność, nasz nadworny fotograf obiecał w przyszłości lepiej obchodzić się ze swoją lustrzanką 🙂

Poniżej znajdziecie wyniki, jakie uzyskały oba modele w poszczególnych kategoriach:

Bez tytułu